Kate Somerville Nourishing Daily Moisturizer krem nawilżający do twarzy






Kate Somerville Nourishing Daily Moisturizer to wg producenta odżywczy krem do twarzy. Słowo odżywczy jak zawsze kojarzy mi się jednak z dość treściwą/gęstą konsystencją natomiast tutaj się bardzo zdziwiłam, bo krem jest praktycznie żelowy. A to zdecydowanie zmienia postać rzeczy. Krem zamknięty jest w fajnym opakowaniu typu airless, z pompką, ale nie taką typową. Słoik jest więc pod względem higienicznym doskonały, a przez plastik lekko można oszacować ile nam jeszcze zostało. Zapach lekki, przyjemny, trochę ziołowy, trochę miętowo-lawendowy. Szybko się ulatnia i nie drażni. Uff. 
Krem na zimę srednio się nadał, właśnie ze względu na swoją żelową postać, a więc odczekałam chwilę i ponownie wyciąnęłam go ostatnio, aby dać mu kolejną szansę. I pokazał, że potrafi. A co potrafi, to słuchajcie. 
Potrafi ładnie nawilżyć. Nie tłuści, nie zostawia niczego na skórze, co mogłoby potencjalnie stanowić jakiś czynnik zapalny na kolejne dni. Ot wydaje się taki "podstawowy" nawilżacz na codzień. No właśnie. Może jak na całą tę markę zbyt podstawowy? Nie ma efektu wow. Ot kremik. Myslę, że jak się skończy to o nim po prostu szybko zapomnę. I chyba dobrze, bo wydaje mi się, że jak zaczęłam używać go codziennie, to moja skóra nie za bardzo się z nim przyjaźni. Jest jakby drażliwa. Poddenerwowana. Kilka niespodzianek się pojawiło tu czy tam, nic groźnego, za dwa dni nie było śladu, ale jednak. Niestety chciałabym pisać poematy na temat słynnej Kate, ale nie mogę, a tym samym kończę moje interesy z nią. Kiedyś żel do mycia twarzy Gentle Daily Cleanser zrujnowął moją wtedy dobrze zrównoważoną skórę, teraz ten krem niczym szczególnym mnie nie zachwycił. Jedynie co mnie zauroczyło bardzo to próbka, którą dostałam przy okazji, mianowicie Kate Somerville Goat Milk Moisturizing Cleanser - balsam do mycia twarzy, pachnie jak cukierki, doskonale myje, zmywa się i nawilża. Ale właśnie kiedy zaczęłam się w nim zakochiwać - przestali go produkować. Oh, well. 

Marka ta jest dla nas w Polsce ciężko dostępna, za oceanem ma status kultowy. Ale już nie szkodzi. Do widzenia Pani.

skład kremu: Water, Ethylhexyl Palmitate, Glycerin, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Myristyl Myristate, Butylene Glycol, Palmitoyl Tripeptide-1, Palmitoyl Tetrapeptide-7, Adenosine, Tocopherol, Retinyl Palmitate, Tetrahexyldecyl Ascorbate, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Camellia Oleifera Leaf Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower/Leaf/Stem Extract, Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract, Phenoxyethanol, Cetearyl Ethylhexanoate, Decyl Oleate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Xanthan Gum, Aminomethyl Propanol, Ethylhexylglycerin, Disodium EDTA, Citric Acid, Carbomer, Polysorbate 20.


Komentarze

  1. Byłam podekscytowana, gdy oferta Kate Somerville weszła na Cult Beauty, po czym obadałam wszystkie składy INCI i stwierdziłam nic tu po mnie ;) Zachęcam do przyjrzenia się Hydrate lightweight moisturiser z Pestle & Mortar zwłaszcza na te cieplejsze dni i noce ;) Trochę trwało zanim doceniłam jego właściwości, ale od późnej wiosny do wczesnej jesieni jest to dobry czas na niego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do Kate już nie wracam, chyba że kiedyś wrócą ze wspomnianym cleanserem bo już nie mam żadnej ochoty na tę markę. Pestle Mortar mówisz? :) dobra wciągam na listę. Dzięki !

      Usuń

Prześlij komentarz

All the cool kids leave a comment

Popularne posty