Lipgloss chit-chat



Może to kogoś zdziwi lub nawet zadziwi, ale to moja jedyna 'kolekcja' błyszczyków do ust, z małą poprawką na to, że dwa z nich to w dalszym ciągu balsamy do ust. Mam nadzieję, że nikt nie dostanie małego ataku serca, zważając na to, że wiele z Was ma imponujące zasoby tego kosmetyku :). W poprzednim roku miałam chyba tylko jeden, więc proszę zauważyć progres :) Nie noszę błyszczyków, bo ich najzwyczajniej w świecie nie lubię. Mimo to, bardzo lubię wizualny efekt, który dają, dlatego też postanowiłam małymi kroczkami się do nich przekonać. Dziś opowiem Wam o tych, które najbardziej lubię.

1. Dior Addict Gloss #452 Pretty Rose - zdecydowanie najlepszy. Kolor różowy z nutką brzoskwiniową. Aplikator w formie pędzelka, nabiera odpowiednią ilość produktu, ale nigdy za dużo. Błyszczyk, który nie skleja ust i nie daje typowego dyskomfortu. Zapach ledwo wyczuwalny, neutralny, może lekko waniliowy gdzieś tam w odległej krainie. Nie jest kryjący, daje efekt mokrych ust, nie spływa z nich mimo swojej konsystencji, z czasem nie zauważanie schodzi z ust. To co jest jeszcze plusem, to brak białej nieatrakcyjnej linii, która tworzy się na wewnętrznej 'krawędzi' ust jak błyszczyk swoje na nich leży. Na pewno wiecie o czym mówię ;) Błyszczyk jest nawilżający i bardzo dobrze się w tej roli spisuję, ba, lepiej jak nie jeden balsam czy pomadka do ust. Minus? Cena oczywiście. Ale nie dajcie się zwariować, mamy Allegro. 

2. Clarins Instant Lip Perfector #02 Aprocot - balsam do ust, który również nadaje mieniącą się taflę, natomiast jest ona dużo bardziej subtelniejsza i naturalna niż w przypadku Diora. Clarins zarobił swój własny post TUTAJ i oczywiście podtrzymuję moją opinię na jego temat. Od tamtej pory bardziej się zaprzyjaźniliśmy, ale to wciąż fajny gadżet ;)
 

3. Intelligent Nutrients Gloss in Purple Maize - najnowszy z całej czwórki. Jest to błyszczyk wegański, organiczny i bez glutenowy. Pachnie również, jak mieszanka dojrzałych owoców, a więc nie ma nic wspólnego ze słodkością sztucznych zapachów owocowych. Błyszczyk jest również nawilżający, jednakże daje najmniejszy blask ze wszystkich. Jego konsystencja jest dość tempa, co widać po tym jak porusza się wychodząc na pędzelek. Kolor, który mam jest identyczny jak kolor moich ust i średnio się odznacza, ale nakładam go na jakieś cieliste pomadki i pięknie razem z nimi współgra. Jako ciekawostkę podam, że jest to błyszczyk jadalny wg producenta :) Kupiłam go na feelunique z czystej ciekawości i po promocyjnej cenie, bo stała- ok 70pln -jest dla mnie nie do przyjęcia za ten produkt. Czy polecam? Trudne pytanie. Jest to nowe doświadczenie dla mnie, więc jeśli macie na zbyciu kilka gorszy to polecam wypróbowac ;) 

4. CO Bigelow My favourite Lipbalm - przekorna nazwa, ale trudno jej zaprzeczyć. Balsam do ust w formie błyszczyka, bardzo błyszczącego zaraz po nałożeniu, a po 15 minutach wchłaniającego się w usta, i pozostawiającego delikatną poświatę i efekt 'zdrowych, nawilżonych ust'. Jest to moja druga lub nawet trzecia tubka. Ma w sobie masło shea i olej z migdałów, ogólny skład jest również bardzo pozytywny. Różne 'smaki' i kombinacje kolorystyczne można dostać w Bath Body Works, a także na Allegro. Uważam, że każdy powinien kiedyś go wypróbować. A czy mówiłam, że pięknie pachnie wanilią i migdałami w wersji light? Zdecydowanie elegancka wersja dla dużych dziewczynek.
 

od lewej: Dior Addict 432 Pretty Rose, Clarins 02 Apricot, Intelligent Nutrients Purple Maize, CO Bigelow My favourite Lipbalm 

Żaden z powyszych nie zawiera mentolu i kamfory, który mrowią/chłodzą usta, aby je rzekomo 'powiększych'. Jestem przeciwnikiem takich efektów, bo mnie to bardzo drażni. Najgorszy błyszczyk jaki miałam, to niestety błyszczyk MAC. Nigdy nie kupię żadnego, nie ważne jak bardzo kolor będzie mi się podobał. Okropne klejuchy, szybko zmieniające konsystencję na plastik. 
Nie planuję zakupu błyszczyka na najbliższy czas, natomiast chętnie przyjmę pewnego dnia w swoje skromne progi jakąś Chanel w pięknym uniwersalnym kolorze, tak tak - jak widzicie, szaleństwo kolorów :) Ale to mój tzw. comfort zone. Może kiedyś zmienię zdanie i przybędę z soczystą fuksją? :) Who knows.

Wolicie błyszczyki czy pomadki? ;)


  

Komentarze

  1. mamy podobne gusta co do kolorów na ustach :) (ocho, jaki rym mi wyszedł :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe wzmacnia wypowiedz :D takie kolorki najlepsze ;)

      Usuń
  2. Blyszczyki Diora uwielbiam,a Lip Perfector to moj Must Have,mam go zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię jeszcze YSL ale większość ma drobinki a za tymi nie przepadam ;)

      Usuń
  3. Z powyższych mam jedynie Diora i też go lubię. Co prawda u mnie nie utrzymuje się długo, ale daje bardzo ładny efekt. Uwielbiam wszelakie nabłyszczacze do ust! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dior jest naprawdę fajny :) błyszczyki które się nie lepią z reguły są krótkotrwałe właśnie, ale nie przeszkadza mi to.

      Usuń
    2. Owszem - choć przyznam, że za tą cenę chciałabym mieć go dłużej na ustach;p Teraz kupiłam Lip Tint z Bell i przyznam, że zgodnie z ogólnymi zachwytami, podbił również moje serce. Jest mega trwały!

      Usuń
  4. Zdziwię Ciebie ale błyszczyków mam zadziwiająco mało ;D To dlatego że wolę pomadki, a tych już mam za dużo :P
    Spodobał mi się Dior, szczególnie jego aplikator w postaci pędzelka. Nie lubię tych tradycyjnych pacynek, które według mnie są do niczego :P Chociaż Isadora miała fajny aplikator.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heheh no u mnie pomadki też królują :) z Diora będziesz zadowolona, a plus jeszcze jakiś fajny kolorek to nic więcej już wtedy nie potrzeba. I te opakowanie! :p
      Widzialam nowe Lancome błyszczyki są w formie łuku, który niby się dopasowuje do kształtu ust :p wydziwiają już :)

      Usuń
  5. Miałam błyszczy z Diora i był świetny, Clarins cały czas mnie kusi. Ja również nie przepadam za szaleństwami na ustach, bo zwyczajnie źle się czuję. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skuś się na Clarinsa, jeśli nie ma problemów z suchością i pękaniem ust, bo na pewno się sprawdzi ;)

      Usuń
  6. Diorek podoba mi się najbardziej :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. kolorystycznie najbardziej przypadł mi do gustu balsam od Clarins...nie miałąm żadnego z nich ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. mało ostatnio u mnie tego typu mazidelek, jednak ostatnim czasem postawiłam na szminki :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tez zdecydowanie wolę szminki niż blyszczyki :)
    Dior najbardziej mi sie spodobał a do tego taka pozytywna ocena. Kusisz! ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. też nie znoszę błyszczyków za klejenie, spływanie i masę innych drobiazgów, które powodują, że zamiast uprzyjemniać nam życie doprowadzają do furii XD Natomiast wszystkie przez Ciebie pokazane zamierzam osobistycznie zmacać :-D Mnie najbardziej służył błyszczyk z Colistar i ten bardzo lubiłam - chyba jedyny błyszczyk, który zużyłam praktycznie do końca :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dior kusi! przez allegro się boję niestety:/

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedyś używałam tylko błyszczyków, teraz przerzuciłam się na pomadki! Kilka prezentowanych u Ciebie zainteresowało mnie.....!

    W wolnej chwili zapraszam do mnie na post: PARTY TIME

    OdpowiedzUsuń
  13. kusi mnie niezmiennie ten Diorek.. ale ostatnio błysczzyki nosze bardzo rzadko i tak jakoś mijam te Diorkowe za kazdym razem gdy pojawiam się w ich zasięgu ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. oj ja to chyba teraz nie mam ani jednego błyszczyka, kiedyś kupowałam namiętnie, teraz stawiam głownie na pielęgnację. Diorek ma boski kolor, zresztą Clarins też. Troszkę mnie zasmuciłaś recenzją ostatniego, chciałam już naprawdę nie próbować nowych balsamów, a teraz już chyba muszę;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię zarówno błyszczyki jak i pomadki,ostatnio moje serce skradły pomadki z kolekcji Le Rouge-Chanel.Boskie kolory,idealnie nawilżają,nasycone są refleksami.Ale Dior także zachwyca,zarówno pomadki jak i błyszczyki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

All the cool kids leave a comment

Popularne posty